W Adwencie oczekujemy na przyjście Chrystusa – ale o jakim przyjściu mówimy? W kościele często słyszymy o potrójnym przyjściu Pana Jezusa.
Pierwszym jest historyczne przyjście na świat Syna Bożego – Jezusa – Słowa Wcielonego, który jest zapowiadanym przez proroków w Starym Testamencie – Mesjaszem – Chrystusem.
Drugim przyjściem jest paruzja – triumfalny powrót Chrystusa na ziemię na końcu czasów, kiedy na Jego imię zegnie się każde kolano – istot niebieskich, ziemskich i podziemnych, a wszelki język wyzna, że Jezus Chrystus jest Panem.
Trzecie przyjście odbywa się teraz, w czasach Kościoła, kiedy Pan przychodzi nieustannie w sakramentach świętych, we wspólnocie wiernych, w wydarzeniach historycznych, w drugim człowieku.
Oto pełna perspektywa przyjścia Pana ukazana w Adwencie: od pierwszego przyjścia w ubóstwie do drugiego w chwale, a pośrodku zaś czas Kościoła.
Jaka jest na to moja odpowiedź?
W Starym Testamencie Mesjasz miał być władcą idealnym czasów ostatecznych, miał utrwalić Królestwo Boże na ziemi. Jednak większość Żydów nie rozpoznała w Jezusie Mesjasza, ponieważ nie spełniał ich wyobrażeń i oczekiwań – nie urodził się na dworze królewskim, ale w ubogiej rodzinie, jego ojcem był skromny cieśla.
Nie było łatwo uwierzyć, że Jezus jest zapowiedzianym Mesjaszem. W ewangelii św. Jana czytamy: „Filip spotkał Natanaela i oznajmił mu: Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i prorocy – Jezusa z Nazaretu, syna Józefa. Na to odrzekł Natanael: Czy może być coś dobrego z Nazaretu? Filip jednak odparł: Chodź i sam zobacz” (J 1,45-46).
„Chodź i sam zobacz”. To wezwanie do poznania Boga, a On zmienia naszą perspektywę. Nie jest już odległy, nieosiągalny, daleki, ale jest Bogiem Wcielonym i można Go dotknąć, przebywać z Nim. To „Emmanuel – Bóg z nami”.
„Chodź i sam zobacz”. To wezwanie, które może wszystko zmienić. Jezus przychodzi jako bezbronne dziecko, w łonie swojej matki Maryi. Nie przyszedł na świat jako król, jako wojownik, aby ze zbrojną armią zaprowadzić porządek. „Nie przyszedł na świat aby go potępić, ale żeby go zbawić”. Urodził się ubogi, aby być jak najbliżej człowieka. „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię”. Przyjście Jezusa na świat jest aktem Bożej miłości. „Tak Bóg ukochał świat, że Syna swojego jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne”. Ta miłość okazała się miłością totalną, aż po ofiarę krzyża i śmierć. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
Oto piękna perspektywa Adwentu – stać się przyjacielem Boga. On tego chce, pragnie przyjaźni z człowiekiem, w prawdzie ewangelii. „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”.
Każdy z nas nosi w sobie wielkie pragnienia – miłości, szczęścia, radości, dobrobytu – jednak świat, w którym żyjemy, ostatecznie nie zaspokoi wszystkich naszych pragnień. Dlaczego? Świat nie jest i nie będzie doskonały, ale też świat nie jest celem samym w sobie. Tylko Bóg jest tym, który może wypełnić miłością pustkę i samotność naszego życia – a spotkać Go możemy we wspólnocie Kościoła. Pośród nas, w swoim Kościele, jest żywy i działający Chrystus. Przychodzi codziennie, ukryty w sakramentach – i to Jego przychodzenie jest teraz dla nas najistotniejsze, ponieważ wierzymy, że Chrystusa spotkamy i poznamy twarzą w twarz, gdy w chwili naszej śmierci lub na końcu czasów przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
Dlatego zapytaj siebie: Czy oczekuję Pana przychodzącego do mnie dziś? Jak przeżywam spotkanie z Nim w moim tu i teraz? Jak przygotowuję się na to spotkanie dokonujące się przez łaskę, w ukryciu sakramentalnych znaków? Jak przeżywam swój Adwent?