Ewangelia (Łk 2, 22-32)
W dzisiejszej Ewangelii czytamy o Symeonie. Starszym człowieku, który miał niesamowitą relację z Bogiem. Rozmawiał z Nim niemal twarzą w twarz. Był w pełni oddany Bogu i wykonywał to, co Mu mówił Duch Święty. "Z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni." Wszedł do świątyni właśnie w tym momencie jak Maria z Józefem wchodzili, spotkał ich w drzwiach... Co za wyczucie czasu, dzisiejszy człowiek powiedziałby, że było "just in time" (tł. w czas/w punkt). Ani minuty wcześniej czy później. Gdyby Symeon ociągał się z przyjściem miniłąby się ze świętą Rodziną i nie spotkał Jezusa. Zadziwiające jest to, jak ważne jest słuchanie podszeptów Ducha Świętego i wykonywanie jego poleceń OD RAZU. (Ta sama historia jest także z Anną, która również weszła do świątyni w odpowiednim czasie. "Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim".)
Symeon i Anna to ludzie byli starsi, pobożni, którzy często bywali w świątyni. Może było tak, że już tego dnia byli tu na modlitwie. Może wrócili już do domu. Może mogliby w tym czasie odpocząć. Może nie mieli bardzo blisko do świątyni.... ALE przyszli, pomimo wszystko - bo poczuli takie przynaglenie.
A czy ja staram się podążać za przynagleniami Bożymi? A może zagłuszam je telewizorem, social mediami, pracą? Może mówię Panu Bogu "tak, tylko jeszcze dokończę to.../ jeszcze chwila..." Może warto w tym tygodniu zadbać o to, by wykonywać wolę Bożą od razu, bez zbędnej zwłoki? Może zacznijmy od małych rzeczy jak np. nie odkładanie modlitwy na sam koniec dnia kiedy jesteśmy bardzo zmęczeni. A może pomóżmy komuś (szczególnie gdy czujemy takie przynaglenie w sercu) - pomimo naszego zmęczenia.
Joanna i Marcin Dębowiakowie